Przejdź do głównej zawartości

CO PRZYNIOSŁY NAM DRONY

Na Polskę spadły jakieś drony. W zasadzie nikt dokładnie nie wie, jakie i skąd, ale ci, którzy pchają Polskę do cudzej wojny, już wiedzą - to były drony rosyjskie. Wszystko, byle tylko nakręcać spiralę absurdalnej rusofobii.

Tymczasem zestawienie prostych faktów ujawnionych w mediach prowadzi do wykluczających się tez. W skrócie - Rosja nie ma czym walczyć (już od trzech lat) i przegrywa, więc postanowili zaatakować inny kraj. Jako że front jest co najmniej kilkaset kilometrów od granicy Polski, oznacza to, że drony przeleciały na Ukrainą nie tylko nietknięte, ale nawet niezauważone. Ich obecność odnotowało dopiero białoruskie wojsko, które - zapewne w akcie wrogości - ostrzegło naszą stronę. 


Jednak zwolennikom "marszu na Moskwę" to nie przeszkadza. Mimo że bardzo powściągliwe i wyważone słowa przedstawicieli Rosji oraz techniczny komunikat wojsk Białorusi jednoznacznie wskazują, że ani jednym, ani drugim, nie zależy nie tylko na konflikcie, ale w ogóle nie zależy na Polsce. I to ostatnie jest w tym wszystkim najsmutniejsze.

Geografia jest bowiem nieubłagana. Nie odfruniemy z naszej części Europy i nie zanosi się na to, aby nagle w magiczny sposób zniknęła z jednej strony Rosja i Białoruś, a z drugiej - Niemcy. Cokolwiek byśmy nie myśleli o naszych sąsiadach, oni byli, są i będą naszymi sąsiadami. Co więcej - Niemcy są państwem dużo bogatszym, a Rosja i Białoruś - dużo lepiej uzbrojonym. Niemcy prowadzą własną politykę, więc nawet ich przeciwnicy muszą się dostosować. Rosja także prowadzi własną politykę, a ponadto może liczyć na wsparcie Chin.

Rozwój polskiej gospodarki jest skutecznie blokowany od niemal dwóch dekad, czemu w głównej mierze sprzyja ideologia Unii Europejskiej. Organizm ponadnarodowy, który miał stanowić platformę rozwoju gospodarczego i narzędzie ekspansji, okazał się projektem promowania chorych ideologii. Jedyna realna zdobycz, czyli otwarte granice, to zasługa Układu Schengen, który nie ma nic wspólnego z Unią Europejską. Rosnący fiskalizm, ograniczenia wynikające z ideologii oraz monstrualny dług już teraz kierują Polskę w stronę biedy. Nawet nie zachowania bogactwa, ale powiększania biedy.

Ten czarny obraz i tak mieni się kolorami, jeśli spojrzeć na nasze zasoby obronne. Wszystko, co udało się zbudować, zostało oddane za nic nieprzyjaznemu nam państwu, czyli Ukrainie. To wręcz niebywałe, że istnieje w Polsce tak duże przyzwolenie, aby dozbrajać sąsiada, który jest dla nas zagrożeniem. To jakby kupić kij bejsbolowy lokalnemu rozrabiace. W efekcie zdolności bojowe polskiej armii nawet na papierze wyglądają fatalnie. Do tego dochodzi obniżanie etosu żołnierzy oraz wszczynanie przeciwko żołnierzom spraw karnych o to, że strzelają do osób forsujących polską granicę.

Jesteśmy biedniejącym krajem o sile militarnej niewspółmiernie małej w stosunku do wielkości obszaru i liczbie ludności. Nasze położenie geograficzne wymusza na nas stałe balansowanie pomiędzy Niemcami a Rosją, ale jakikolwiek wzrost znaczenia Polski, który byłby czynnikiem stabilizującym Europę Środkowo-Wschodnią, spotka się z kontrą naszego największego wroga, czyli Wielkiej Brytanii. I nie ma znaczenia, że w perspektywie kilku dekad Anglię zastąpi Kalifat Angielski, bo zagrożenie wynika z położenia geograficznego, a nie z charakteru narodowego.

Nikt nam nie pomoże. Tak jak w 1939r. Zachód nie zamierzał umierać za Gdańsk, tak obecnie NATO, ani jako całość, ani poszczególne państwa, nie kiwną nawet palcem w obronie naszych granic. Po pierwsze, nie muszą - słynny art. 5 Paktu NATO nawet w najmniejszym stopniu nie zobowiązuje do podjęcia działań wojennych. Po drugie - Zachód nie ma w tym żadnego interesu. Nawet gdyby Rosja dokonała inwazji na Polskę, nasi "sojusznicy" będą zainteresowani wyłącznie tym, czy i jak wpłynie to na międzynarodowy biznes.

Najgorsze, co można zrobić będąc w takim położeniu, to wymachiwać szabelką. Takim orężem nie da się wiele zwojować, ale wystarczy, żeby dać pretekst do przeprowadzenia "specjalnej operacji wojskowej". Którą Zachód solidarnie potepi, a ofiary uhonoruje pomnikiem. Ale w głębi ducha przywódcy Zachodu będą uważać, że dostaliśmy za swoje. Zresztą, niewykluczone, że z perspektywy niektórych państw porażka Polski będzie okazja do zrobienia niezłych interesów z Rosją. Na tym przecież polega "europejska solidarność".

Gdyby chociaż cała awantura z dronami stała się pretekstem do budowy systemu wykrywania i przechwytywania takich obiektów, mielibyśmy z tego korzyść. Bo na razie do strącenia tych pojazdów po 20 tysięcy złotych za sztukę użyliśmy rakiet/pocisków po kilka milionów złotych każda. Istnieje od lat polska firma, która tworzy i rozwija takie systemy obrony, ale ich produkty trafiają za granicę, m.in. na Ukrainę. I Ukraińcy bardzo sobie chwalą jakość polskiej produkcji, co tylko utwierdza w przekonaniu, że drony nie leciały nad Ukrainą, a raczej wystartowały z granicy polsko-ukraińskiej. Niemniej, polski rząd nie jest zainteresowany skutecznym polskim produktem, woli pompować setki razy więcej pieniędzy Polaków na rzecz Ukraińców. Taki to "polski" rząd.


Dlaczego napisałem, że najsmutniejsze jest to, że Rosji i Białorusi nie zależy na Polsce? Bo to znak, że kompletnie nikt się z nami nie liczy. Rosja już wie, że we wszelkich rachubach politycznych i gospodarczych musi pominąć Polskę i szukać relacji bezpośrednio z Zachodem. Nie tylko we własnym imieniu, ale także w imieniu jej dominującego partnera, czyli Chin. Tymczasem położenie i wielkość Polski oraz fakt, że z racji nizinnego ukształtowania terenu jesteśmy idealnym łącznikiem Europy i Azji, powinien stawiać Polskę w roli rozgrywającego - co najmniej w Europie Środkowo-Wschodniej. Tak nas postrzegały i może nadal postrzegają Chiny - jako głównego partnera handlowego na Europę. Jednak działania Chin są skuteczne torpedowane przez "polskie" rządy, które realizują interesy innych państw - nie tylko kosztem interesu Polski, ale wręcz przeciwko Polsce.

W marcu 2020 roku uruchomiono bezpośrednią linię kolejową z Chin (miasto Xi'an) do Polski przez Ukrainę. Była to część nowego szlaku handlowego, funkcjonującego w przestrzeni publicznej jako Nowy Jedwabny Szlak albo Inicjatywa Pasa i Szlaku (Jeden Pas - Jedna Droga). Z założenia dalsza dystrybucja chińskich towarów miała odbywać się z terenu Polski. Linię kolejową zamknęli Ukraińcy w listopadzie 2021 roku, działając tym samym na szkodę nie tylko Polski, ale także relacji handlowych z Azją. Na początku września 2025 roku ruszył nowy szlak kolejowy, tym razem przez Białoruś (port cargo Małaszewicze). Stąd miały ruszyć także towary z Polski do Azji. I dziwnym trafem wskutek "ataku Putinowskich dronów" granica z Białorusią została zamknięta. Nie ma w tym logiki. Chyba że celem było i jest działanie na szkodę i Polski, i Chin. Wtedy taka akcja nabiera sensu.

Polska nie jest obecnie krajem niezależnym i suwerennym. Naszą administrację moderuje Izrael, USA i Niemcy (w tej kolejności). Siłą rzeczy wszystkie działania mają na celu interes tych państw, a nie interes Polski. Jest to bardzo ułatwione poprzez podsycanie żywej w narodzie niechęci do Rosji. A nawet nie tyle niechęci, co poczucia wyższości wobec wszystkiego co "stamtąd", czyli ze Wschodu. W ogóle przerażający jest ten trend - z jednej strony służalcza i trawiona kompleksami czołobitność przed Zachodem, a z drugiej - pogarda i niezrozumiały protekcjonalizm wobec Wschodu. W państwie, którego sukces zależy od umiejętnego pośredniczenia pomiędzy Wschodem a Zachodem, taka postawa to przepis na samobójstwo.

​Wymachując szabelką Rosji, nie osiągamy nic poza tym, że ryzykujemy nie tylko ciężką porażkę militarną i gospodarczą, ale także to, że ta porażka będzie na Zachodzie wyłącznie przedmiotem drwin i żartów. Od trzech stuleci mocarstwa rozgrywają Polskę, jak chcą. Ale to nie znaczy, że my, obywatele, także musimy tego chcieć. Do tego potrzebny byłby jednak polski rząd. Polski, a nie polskojęzyczny. Niby tak niewiele, ale faktycznie tak dużo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CO WYNIKA Z PLANÓW POKOJOWYCH DLA UKRAINY

Niemal rok temu pisałem, że po zakończeniu wojny w 2025r. można spodziewać się, że Ukraina utrzyma pozycję marionetkowego państwa, ale uzyska status neutralny, tj. bez zgłaszania akcesu do NATO i UE. Najnowszy plan pokojowy wskazuje, że tak właśnie się stanie. I w zasadzie na tym można by zakończyć cały artykuł, ale zaskoczenie wielu tzw. "komentatorów" nie pozwala zamknąć tematu. Kto bowiem z uwagą śledzi relacje Rosja - NATO/USA, ten wie, że to nie Ukraina była podmiotem zmagań. Ukraina to tylko obszar geograficzny, owszem, bardzo ważny z uwagi na żyzne gleby, złoża, dostęp do szlaków handlowych na Bliski Wschód, ale jako organizm polityczny to tylko przeżarty korupcją marionetkowy bantustan, który padł ofiarą polityki mocarstw. To już nawet Polska w 1939r. miała o niebo większe pole manewru. Przede wszystkim dlatego że Polska to państwo z 1000-letnią tradycją, a nie sztuczny twór pseudo-państwowy, którego jedynym sensem istnienia jest zarzewie konfliktu Zachodu z Rosją i g...

POLAK - WĘGIER: NIC WSPÓLNEGO

Spotkanie prezydentów: Trumpa i Putina, odbędzie się w Budapeszcie. Nie dlatego że to piękno miasto, gulasz ma wspaniały smak, a węgierski to język tak prosty, że można się go nauczyć w tydzień. Ten wybór to dyplomatyczny gest, który pokazuje, że wielowektorowa polityka wolna od emocji znajduje więcej uznania niż służalcze spektakle samoponiżania, w których celuje zarząd komisaryczny Polski. W zasadzie ta jedna wiadomość - o miejscu spotkania dwóch spośród zaledwie kilku kluczowych dla świata przywódców - zawiera kwintesencję tego, na czym powinna polegać polityka międzynarodowa. W przeciwieństwie do relacji z wujkiem Marianem z Przasnysza, któremu możemy pokazać środkowy palec i obrazić się "na wieki wieków amen", stosunki międzynarodowe muszą być całkowicie wolne od emocji, bo stawką nie jest to, czy wujek Marian przyjedzie na Boże Narodzenie, tylko los całego państwa i narodu. I nie "tu i teraz", ale nierzadko na dziesięciolecia i dłużej. Victor Orbán od początku...

NEPAL A SPRAWA POLSKA

USA wychodzą z Europy. Wojna przeciwko Rosji jest już nie do wygrania, a może skończyć się jedynie większym blamażem. Głównym przeciwnikiem USA są Chiny, więc dalsza walka o wpływy w Europie staje się coraz mniej opłacalna. Po czym poznać, że USA przenoszą ciężar uwagi bardziej na Daleki Wschód? Choćby po rewolcie w Nepalu. Można wierzyć w oddolny ruch społeczny, który doprowadził do upadku rządu, ale historia uczy, że nigdy żaden obywatelski protest sam z siebie nie przekształcił się w rewolucję. Każda rewolucja wymaga dwóch elementów - pozakulisowych działań (nierzadko obcej agentury) oraz działania wojska. Kto nie wierzy, niech poczyta o Rewolucji Francuskiej. To nie lud obalił władzę króla, tylko La Fayette, który użył wojska przeciwko gwardii królewskiej. Lud był, jest i będzie tylko narzędziem w rękach agentów wpływu. Nepal i Chiny podpisały w 2017 roku umowę gospodarczą w ramach projektu Nowego Jedwabnego Szlaku (Inicjatywa Pasa i Szlaku), ale przez lata ta umowa istniała tylko ...