USA wychodzą z Europy. Wojna przeciwko Rosji jest już nie do wygrania, a może skończyć się jedynie większym blamażem. Głównym przeciwnikiem USA są Chiny, więc dalsza walka o wpływy w Europie staje się coraz mniej opłacalna.
Po czym poznać, że USA przenoszą ciężar uwagi bardziej na Daleki Wschód? Choćby po rewolcie w Nepalu. Można wierzyć w oddolny ruch społeczny, który doprowadził do upadku rządu, ale historia uczy, że nigdy żaden obywatelski protest sam z siebie nie przekształcił się w rewolucję. Każda rewolucja wymaga dwóch elementów - pozakulisowych działań (nierzadko obcej agentury) oraz działania wojska. Kto nie wierzy, niech poczyta o Rewolucji Francuskiej. To nie lud obalił władzę króla, tylko La Fayette, który użył wojska przeciwko gwardii królewskiej. Lud był, jest i będzie tylko narzędziem w rękach agentów wpływu.
Nepal i Chiny podpisały w 2017 roku umowę gospodarczą w ramach projektu Nowego Jedwabnego Szlaku (Inicjatywa Pasa i Szlaku), ale przez lata ta umowa istniała tylko na papierze, bardziej jako wyraz oczekiwań na przyszłość niż fundament realnej współpracy. Jednak początek 2025 roku przyniósł zmianę. Chiny i Nepal przystąpiły do wdrożenia realnej współpracy. Niewiele ponad pół roku później w Nepalu wybuchła rewolucja. Oficjalnie dlatego że rząd zabronił Instagrama. Nawiązując do Rewolucji Francuskiej, można powiedzieć: skoro lud nie ma Instagrama, niech lud korzysta z Tik Toka.
Można oczywiście uważać, że są to zdarzenia niepowiązane, wręcz czysty przypadek, ale w polityce międzynarodowej przypadki się nie zdarzają. Relacje pomiędzy państwami to zbyt ważna sprawa, aby pozostawić ją losowi czy demokracji. Stosunki międzynarodowe, mimo że w dużej mierze osadzone w geografii, stanowią wyraz gry interesów, czyli są kształtowane w niekończącej się rozgrywce oddziaływań politycznych. Dotyczy to zarówno dyplomacji oficjalnej (w tym wojen), jak i nieoficjalnej.
Skoro zatem w interesie USA jest przeciwdziałać ekspansji Chin, to kiedy słyszymy o rewolcie w państwie realizującym wspólne przedsięwzięcie z Chinami, pierwszą myślą powinno być: "czy to działanie CIA?". Odpowiedzi nigdy nie poznamy, ale zachowanie daleko idących podejrzeń jest co najmniej wskazane. Korzyść z rewolty odniosą wyłącznie Stany Zjednoczone, bo przecież nie Nepalczycy. Ich życie się nie zmieni - będą mieć tylko innych rządzących oraz inną narrację.
Wychodząc z takiego założenia, należy zupełnie innym okiem spojrzeć na wypowiedzi Prezydenta Trumpa na temat Europy. Ewidentne jest to, że USA zostawiają rosyjski problem Europejczykom. Udawanie oburzenia na Putina, wycofanie wojsk oraz zachęta do działania we własnym zakresie, to nic innego jak wyraźny sygnał w kierunku… Rosji. Europa jest tylko przedmiotem, pocieszną zgrają miękiszonów i bezwolnych kukiełek u władzy, ale graczami pierwszoligowymi są Stany Zjednoczone i Rosja. Sygnał dla Rosji jest czytelny - odpuszczamy Europę, teraz to już wasz problem, ale pod warunkiem, że nie naruszycie linii Bugu.
Stąd też "rosyjskie drony" nad Polską i nad Europą. Gdybym miał typować, kto za tym stoi, wskazałbym na Ukrainę. Odejście USA z Europy oznacza, że Rosja ma wolną rękę w tym jak ukształtować granice Ukrainy. Ukształtować, czyli ustalić, które obszary Ukrainy mają zostać włączone do Rosji. Z punktu widzenia rosyjskich interesów jest to przede wszystkim południowe wybrzeże Ukrainy, ponieważ odcięcie Ukrainy od Morza Czarnego sprowadza to państwo do roli marionetki bez znaczenia geopolitycznego. Wyjście USA z Europy to zatem gwóźdź do trumny i Ukrainy, i osobiście Żełeńskiego. Stąd próba Kijowa wciągnięcia Europy do wojny.
To jest okazja przede wszystkim dla Niemiec. Nieobecność USA oraz fatalny wizerunek Rosji to świetny punkt wyjścia do dalszej budowy IV Rzeszy, ukrywającej się pod postacią Unii Europejskiej. A ustalenie granicy nowej Rzeszy i Rosji na Bugu to kontynuacja koncepcji z paktu Ribbentrop-Mołotow. Rosja z całą pewnością będzie zainteresowana. Zajęcie Ukrainy, rozwój współpracy z Chinami oraz ustalenie stref wpływu z Niemcami to olbrzymi sukces rosyjskiej polityki. Niemcom potrzeba jedynie wyjścia (niekoniecznie formalnego) USA z NATO. Niemcy bowiem włożyły dużo wysiłku w to, aby przejąć kontrolę nad NATO, a odcięcie się USA od paktu to ostatni element umocnienia wpływu nad tą organizacją.
W tej sytuacji trudno sobie wyobrazić, aby Niemcy pozwoliły na rozpoczęcie wojny z Rosją, bo korzyść odniosłaby tylko Ukraina. Czyli kraj sztucznie stworzony sto lat temu przez Niemców tylko po to, aby szantażować Rosję i niszczyć Polskę. Niemcy podejmą interwencję, gdyby wojna miała doprowadzić do likwidacji Ukrainy, ale jest to zadanie, którego nikt nie planuje, więc Niemcom wystarczy tylko odpowiednia retoryka. W tym straszenie Rosją, bo kiedy jest wróg, to musi być też wybawca - w tym przypadku: Rzesza Europejska i postnatowski Wehrmacht. Plusem jest to, że ryzyko wojny w Europie jest w tej sytuacji bardzo małe.
A jaka w tym wszystkim jest rola Polski? Powinna być olbrzymia, bo to Polska powinna być łącznikiem pomiędzy Wschodem a Zachodem, zresztą ku korzyści obu regionów, w tym Niemiec i Rosji. Powinna, ale jaka będzie? Niestety, żadna. Musielibyśmy mieć polski rząd, polskie władze, żeby oczekiwać działań na rzecz i dla dobra Polski.
Przydałaby się w Polsce taka rewolucja jak w Nepalu, to znaczy usunięcie dotychczasowych sił politycznych, ale - podobnie jak w 1918 roku - musiałyby upaść mocarstwa mające wpływ na Polskę, żeby zmiana była możliwa. To trudne, ale niewykluczone.

Komentarze
Prześlij komentarz