Przejdź do głównej zawartości

JAK POLSKA MOŻE WYGRAĆ UKRAIŃSKO-ROSYJSKĄ WOJNĘ?

Czy Rosja wygra wojnę militarnie? Na dziś wszystko wskazuje, że tak. I najprawdopodobniej doprowadzi to do upadku ukraińskiego rządu, ograniczenia armii i aneksji Donbasu. Ale kiedy zostanie zawarty pokój, polski rząd będą czekały trzy wielkie wyzwania.

Pierwsze to zorganizowanie akcji powrotu do ojczyzny tych Ukraińców, dla których Polska jest tylko krajem przeczekania. Drugie to przygotowanie polskiej gospodarki na to, jak spożytkować obecność tych Ukraińców, którzy – bez względu na wynik wojny – będą chcieli w Polsce zostać. Trzecie to udział w odbudowie Ukrainy.

Pierwsze zadanie wbrew pozorom jest proste. Choć trudne. Jako że praktycznie wszyscy uchodźcy nie tyle zostali rozlokowani, co rozlokowali się sami przy pomocy i wsparciu Polaków, nie ma jednolitego zbioru informacji, gdzie faktycznie mieszkają. Umożliwienie powrotu będzie wymagało zdecentralizowanych działań, co przy poziomie wzrostu centralizacji, jaki fundują nam kolejne rządy, może napotkać znaczne trudności.

Jednak pierwszy miesiąc wojny pokazał, że najlepiej sprawdziła się oddolna organizacja samych obywateli. Swoją drogą stanowi to dowód na słuszność nie tylko liberalnych, ale wręcz libertariańskich idei, które opierają się na przekonaniu, że wolni ludzie potrafią sami bez rządowego wsparcia przeprowadzić skomplikowane zadania. Zatem można założyć, że ci Ukraińcy, którzy zdecydują się wrócić, będą mogli liczyć na spontaniczną pomoc Polaków.

Jaka byłaby tu rola polskiego rządu? Po pierwsze, nie przeszkadzać. To wbrew pozorom dużo, bo w sprawach społecznych rząd głównie szkodzi. Każdy rząd, bo rządy już tak mają. Po drugie, wesprzeć w Polakach poczucie swoistej dumy wynikające z tego samego emocjonalnego zrywu pomocowego, który zapewnił bezpieczne ugoszczenie Ukraińców w Polsce. My, Polacy, lubimy, kiedy nasze narodowe ego jest połechtane ciepłym słowem. A mądra pomoc gościowi to nie tylko go ugościć, ale też w taktowny sposób zakończyć gościnę. Po trzecie, nie forsować rozwiązań prawnych faworyzujących tę powstałą dość nagle mniejszość narodową. Pomoc poprzez ochronę jest najbardziej odruchowa, ale niestety z reguły działa na odwrót i przynosi więcej szkód niż pożytku.

Drugie zadanie to sprawić, aby ci Ukraińcy, którzy zostaną w Polsce, otrzymali szansę podjęcia pracy i włączenia się w obieg polskiej gospodarki, a nie poprzestali na czerpaniu z benefitów socjalnych. Wbrew obawom wielu osób o nastawieniu cokolwiek merkantylistycznym i protekcjonistycznym napływ tysięcy osób zdeterminowanych do ciężkiej pracy może mieć tylko pozytywny wpływ na gospodarkę. Im więcej rąk do pracy, tym lepiej. A należy też wziąć pod uwagę, że przybysze będą musieli też gdzieś mieszkać, mieć co jeść, ubierać się, podróżować i tak dalej, czyli stworzą presję popytową.

Jako że perspektywa ostatnich dni w zakresie generalnego kierunku polityki fiskalnej to zapowiedź demontażu tzw. "polskiego ładu", można mieć nadzieję, że wycofanie się przez rząd z tego kompletnie nieudanego projektu między innymi ułatwi także Ukraińcom znalezienie pracy w Polsce.

Gdyby połączyć to z masową akcją nauki języka polskiego dla uchodźców, nauki skierowanej zwłaszcza do dzieci, to jest szansa na efekt asymilacji. Jak uczy historia, kultura bogatsza (w sensie materialnym) i atrakcyjniejsza (tu już w szerszym znaczeniu) zapewnia awans społeczny i majątkowy, co sprzyja asymilacji. Ten mechanizm możemy zaobserwować na przykładzie Wietnamczyków, którzy w latach 90-tych masowo przybywali do Polski. Ich dzieci są już nie tyle Wietnamczykami, co Polakami wietnamskiego powodzenia. I wszyscy tylko na tym zyskali.

Trzecie zadanie, którego jednak rząd polski nie będzie w stanie samodzielnie przeprowadzić, to odbudowa Ukrainy po wojnie. Kraj został doszczętnie zniszczony. Nawet zachodnia część, która nie została objęta masową inwazją, doznała znaczących szkód. Należy liczyć się z tym, że Donbas stanie się częścią Federacji Rosyjskiej, ale duży obszar Ukrainy wschodniej zachowa mniej lub bardziej samodzielną państwowość. I kraj ten trzeba będzie odbudować.

Na jakiekolwiek reparacje ze strony Rosji jako zwycięzcy wojny nie będzie można liczyć. Jedynymi podmiotami, które będzie stać na zorganizowanie sfinansowania odbudowy Ukrainy będzie Unia Europejska, ONZ i międzynarodowe organizacje finansowe.

Ktoś jednak będzie musiał fizycznie (technicznie) podjąć działania w zakresie odbudowy. I o tę rolę powinien zabiegać polski rząd. Bowiem polskim firmom otworzy to szansę wejścia na nowy rynek, a polskiemu rządowi wygeneruje perspektywę zneutralizowania wpływów politycznych Rosji na terenie Ukrainy. Nie ma bowiem wątpliwości, że niechęć Ukraińców do Rosji będzie w naturalny sposób pchała ich w stronę Polski.

Co więcej – udział w odbudowie niejako automatycznie stanie się katalizatorem procesu opisanego jako zadanie pierwsze. Przyniesie bowiem znacznej części Ukraińców przebywających obecnie w Polsce nadzieję na powrót do względnie normalnego życia w ich ojczyźnie.

Ostateczny kształt tego zadania będzie jednak zależał zarówno od wyniku wojny, jak też od zręczności dyplomatycznej polskiego rządu.

Z punktu widzenia interesów Polski umiejętne rozegranie "sprawy ukraińskiej" to fundament rozwoju społecznego na kolejne dekady. Przymusowa i nagła migracja może być bowiem równie dobrze motorem napędowym gospodarki, jak też rozsadnikiem społeczeństwa i państwa. Jeśli Ukraińców zatrzymają w Polsce benefity socjalne, a do zmniejszenia opodatkowania pracy nie dojdzie (a tylko to może wyhamować inflację), pojawią się waśnie narodowe.
Tymczasem Polska jest od osiemdziesięciu lat krajem homogenicznym kulturowo, językowo, etnicznie, a nawet religijnie. Mówiąc lapidarnie, nie mamy jako naród doświadczenia w zarządzaniu multikulturowym społeczeństwem. Pamięć o Polsce sprzed II Wojny Światowej, gdzie zaledwie dwie trzecie obywateli było Polakami, to obecnie tylko świadectwo historyczne. Ludzie, którzy prowadzili świadome życie w tamtych czasach, już nie żyją. Jesteśmy kolejnym pokoleniem, dla którego en masse multikulturowość to hasło znane z telewizji, ale nie z życia codziennego.

Na relacjach z Ukraińcami może też zaważyć niezamknięty do tej pory temat Wołynia oraz banderowskich zbrodni na Polakach. Może, ale nie musi. Dobrowolna asymilacja kulturowa poprzez asymilację ekonomiczną może być w tej kwestii zbawieniem. Dla odmiany rozdawnictwo socjalne oraz brak spójnej polityki demograficznej i asymilacyjnej mogą doprowadzić do niepokojów, zamieszek, a nawet do wojny domowej.

Mam nadzieję, że bez względu na wynik wojny polski rząd wykaże się ostatecznie głębokim rozsądkiem oraz dbałością o polski interes narodowy. Bo wszystko na to wskazuje, że to znowu na Polsce spocznie ciężar zachowania cywilizacji europejskiej. I oby odbyło się to w sposób pokojowy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CO WYNIKA Z PLANÓW POKOJOWYCH DLA UKRAINY

Niemal rok temu pisałem, że po zakończeniu wojny w 2025r. można spodziewać się, że Ukraina utrzyma pozycję marionetkowego państwa, ale uzyska status neutralny, tj. bez zgłaszania akcesu do NATO i UE. Najnowszy plan pokojowy wskazuje, że tak właśnie się stanie. I w zasadzie na tym można by zakończyć cały artykuł, ale zaskoczenie wielu tzw. "komentatorów" nie pozwala zamknąć tematu. Kto bowiem z uwagą śledzi relacje Rosja - NATO/USA, ten wie, że to nie Ukraina była podmiotem zmagań. Ukraina to tylko obszar geograficzny, owszem, bardzo ważny z uwagi na żyzne gleby, złoża, dostęp do szlaków handlowych na Bliski Wschód, ale jako organizm polityczny to tylko przeżarty korupcją marionetkowy bantustan, który padł ofiarą polityki mocarstw. To już nawet Polska w 1939r. miała o niebo większe pole manewru. Przede wszystkim dlatego że Polska to państwo z 1000-letnią tradycją, a nie sztuczny twór pseudo-państwowy, którego jedynym sensem istnienia jest zarzewie konfliktu Zachodu z Rosją i g...

POLAK - WĘGIER: NIC WSPÓLNEGO

Spotkanie prezydentów: Trumpa i Putina, odbędzie się w Budapeszcie. Nie dlatego że to piękno miasto, gulasz ma wspaniały smak, a węgierski to język tak prosty, że można się go nauczyć w tydzień. Ten wybór to dyplomatyczny gest, który pokazuje, że wielowektorowa polityka wolna od emocji znajduje więcej uznania niż służalcze spektakle samoponiżania, w których celuje zarząd komisaryczny Polski. W zasadzie ta jedna wiadomość - o miejscu spotkania dwóch spośród zaledwie kilku kluczowych dla świata przywódców - zawiera kwintesencję tego, na czym powinna polegać polityka międzynarodowa. W przeciwieństwie do relacji z wujkiem Marianem z Przasnysza, któremu możemy pokazać środkowy palec i obrazić się "na wieki wieków amen", stosunki międzynarodowe muszą być całkowicie wolne od emocji, bo stawką nie jest to, czy wujek Marian przyjedzie na Boże Narodzenie, tylko los całego państwa i narodu. I nie "tu i teraz", ale nierzadko na dziesięciolecia i dłużej. Victor Orbán od początku...

NEPAL A SPRAWA POLSKA

USA wychodzą z Europy. Wojna przeciwko Rosji jest już nie do wygrania, a może skończyć się jedynie większym blamażem. Głównym przeciwnikiem USA są Chiny, więc dalsza walka o wpływy w Europie staje się coraz mniej opłacalna. Po czym poznać, że USA przenoszą ciężar uwagi bardziej na Daleki Wschód? Choćby po rewolcie w Nepalu. Można wierzyć w oddolny ruch społeczny, który doprowadził do upadku rządu, ale historia uczy, że nigdy żaden obywatelski protest sam z siebie nie przekształcił się w rewolucję. Każda rewolucja wymaga dwóch elementów - pozakulisowych działań (nierzadko obcej agentury) oraz działania wojska. Kto nie wierzy, niech poczyta o Rewolucji Francuskiej. To nie lud obalił władzę króla, tylko La Fayette, który użył wojska przeciwko gwardii królewskiej. Lud był, jest i będzie tylko narzędziem w rękach agentów wpływu. Nepal i Chiny podpisały w 2017 roku umowę gospodarczą w ramach projektu Nowego Jedwabnego Szlaku (Inicjatywa Pasa i Szlaku), ale przez lata ta umowa istniała tylko ...